Popularne posty

poniedziałek, 12 grudnia 2022

Poezja cygańska




Papusza (Bronisława Wajs)

Źródło: "Mistrz Manole i jego przekłady"




Gdzie jest moja spódnica 

ze wszystkich kwiatów świata?”

(kaj sy miri podźi)


Panie, gdzie jest moja spódnica,


ta czerwona i biała,


ze wszystkich kwiatów świata?


Kto mi ją podarł na strzępy?


Gdzie ona jest, powiedzcie!


Mój Boże, taka śliczna była,


jakże mam ją zapomnieć?



Moje białe, czerwone i zielony lasy,


moje czarne wieczory,


godziny północne


już nic nie pamiętają


i nie wiedzą wcale,


gdzie chłopka jakaś,


a może Cyganka,


chodzi w mojej spódnicy,


śmieje się i śpiewa!



Panie, jak ja ją szyłam!


Jak ją układałam!


Daleko w górach, dolinach przystaję,


tu i tam się rozglądam:


gdzie jest moja spódnica


czerwona, biała, czarna,


ze wszystkich kwiatów świata?



I zawołałam: – co się stało?


Chcecie gdzieś zgubić suknię moją?



Jest ona jeszcze,


choć już bardzo stara.


Dawno ją szyłam sobie,


aż raz z rąk mi wypadła,


kiedy sen mnie zmorzył.


Alem się obudziła i wróżę ci, panie,


że ją znajdę jeszcze.



Woda która wędruje

(Pani, so tradeł)


Już dawno przeminęła pora


Cyganów, którzy wędrowali.


A ja ich widzę:


są bystrzy jak woda mocna,


przejrzysta, kiedy przepływa.



I domyślić się można, 


że przemówić pragnie.



Biedna, nie zna żadnej mowy,


żeby nią gadać, żeby śpiewać.


Coraz to pluśnie tylko srebrnie,


zaszemrze jak serce


woda mówiąca.



Tylko koń, co na trawie się pasie


niedaleko stajni


słucha jej i szum rozumie.


Ale ona nie ogląda się za nim,


umyka, odpływa dalej,


by oczy nie mogły dojrzeć 


rzeki, która wędruje.



"Patrzę tu, patrzę tam"

(Dikchaw daj, dikchaw doj)



Patrzę tu, patrzę tam –


wszystko się chwieje! Śmieje się świat!


Gwiazd zatrzęsienie nocą!


Gadają, mrugają, migocą.



Gwiazdy! Kto je rozumie,


ten nocą nie chce zasnąć,


na Mleczną Drogę spogląda jasną,


wie, że to droga szczęśliwa


że w dobre strony przyzywa.



Patrzę tu, patrzę tam –


jak się księżyc myje w ciepłych wodach,


niby w strumieniu pod lasem


Cyganeczka młoda.



Cóż to się dzieje


Wszystko się chwieje.


To świat się śmieje.


Zima biała nastała”

(Jaweł wend parńori)


Zima biała nastała,

spadł śnieg jak wielka mszysta poduszka.

Ubrał wszystkie jodły zielone,

gałęzie im poprzyginał.

Koń rozrzuca śnieg czterema podkowami

i serce się schyla

jak zielonej jodełki gałęzie.


W krzyku przycupnęła sowa,

pod jodłą ptaki –

jak namiot osłania je śnieg.


Las stoi jak mędrzec,

nie śpiewa pieśni z wiatrami.

Ogniki jak gwiazdy mrozu

odbija w źrenicach.


Dziś ptak w zaroślach śpi

pod śniegiem,

Jak kiedyś biedne Cyganiątko,

co dziś znalazło ciepły dom.


Przyfruwa pod okno biedny ptak,

zmarznięty – chleba prosi. Ach, to mój leśny braciszek!

Razem wyrośliśmy w czarnym lesie.


Dam mu dobrego chleba,

dam mu jak najwięcej.


Chodź tutaj do mnie, ja do ciebie przyjdę,

ptaku biedniusieńki!


Poprosimy Boga oboje,

żeby wielkie słońce nadeszło,

bo teraz wielki śnieg

jak puszysta poduszka.


Ptaku mój, ktoś dla ciebie zrobił

ciepły domek,

żebyś nie marzł pod krzakiem,

w śniegach wielkich,

gdzie nie miałeś

dobrych snów.


"Lesie, ojcze mój"

(Weszo, dadoro miro)


Lesie, ojcze mój,

czarny ojcze,


ty mnie wychowałeś,

ty mnie porzuciłeś.


Liście twoje drżą

i ja drżę jak one,


ty śpiewasz i ja śpiewam,

śmiejesz się i ja się śmieję.


Ty nie zapomniałeś

i ja cię pamiętam.


O, Boże, dokąd iść?

Co robić, skąd brać

bajki i pieśni?


Do lasu nie chodzę,

rzeki nie spotykam.


Lesie, ojcze mój,

czarny ojcze


"Piosenka”

(Gilori)



Po wielu latach,

a może już niedługo wcześniej,

twe ręce moją pieśń odnajdą,


Skąd wzięła się?

Czy w dzień, czy we śnie?


I wspomnisz i pomyślisz o mnie -

czy bajką było to czy prawdą?


I o moich piosenkach i

wszystkim zapomnisz.


Moja piosenka

to jest cicha łza

nieraz.


A w nocy spać nie mogę.

To jest piosenka.


Ja raz widziałam niebo,

śliczne wieczorem gwiazdy.


Mnie to coś kusiło tam,

tylko nie miałam pojęcia nauki co to znaczy.


Ja nie mogłam spać,

wprost patrzyłam,

oni spali,

ja szłam w nocy,

malutka dziewczyna.


Pogłaskałam konie,

gdzieś nad wodą szłam,

oto była moja miłość.


Skały,

jakieś drzewa,

wszystko mi imponowało,

i to zostało we mnie.


Nieraz przychodzi tak człowiekowi,

jakaś błoga chwila,

o czymś marzy człowiek,

o lasach o górach,

a potem znów zapomina.

Jakoś tak odrębnie żyje

od tego świata bożego.


I lasy staną Cyganami,

staną te żywicowe lasy,

staną jeszcze

i oni za nimi będą płakać.


A płaczą wtedy,

kiedy szumią,

kiedy wiatr.


Młode lata

były śliczne,

bo byliśmy w swojej

prawdziwości.


Weź ptaka w klatce,

zamknij słowika,

chociaż tak pięknie śpiewa,

ale jemu smutno.


Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona”

(Gili romani Papuszakre szerestyr utchody)


W lesie wyrosłam jak złoty krzak,

w cygańskim namiocie zrodzona,

do borowika podobna.

Jak własne serce kocham ogień.

Wiatry wielkie i małe

wykołysały Cyganeczkę

i w świat pognały ją daleko…


Deszcze łzy mi obmywały,

słońce, mój ojciec cygański, złoty,

ogrzewało mnie

i pięknie opaliło mi serce.



Z modrego zdroju nie czerpałam sił,

tylko przemyłam oczy…

Niedźwiedź po lasach się włóczy

jak srebrny księżyc,

wilk boi się ognia,

nie ugryzie Cyganów.


Cyganeczka daleko wędruje po lesie,

rży cygański koń,

budzi obcych,

raduje cygańskie serce.

Wiewiórka na cygańskiej budzie

orzechy gryzie.


Oj, jak pięknie żyć,

słyszeć to wszystko!

Oj, jak pięknie

widzieć to wszystko!


Oj, jak pięknie

czarne jagody zbierać

jak cygańskie łzy!

Oj, jak pięknie żyć,

na Wielkanoc słuchać pieśni ptaków!


Oj, jak pięknie przy namiocie,

śpiewa sobie dziewczyna,

płonie wielkie ognisko!


Oj, jak pięknie, ludzie, z daleka

wielkanocnych pieśni ptaków słuchać,kwilenia dzieci, i tańca, i

śpiewania chłopaków i dziewczyn.


Oj, jak pięknie żyć,

nocami chodzić nad rzekę,

ryby zimne jak chłodna woda

chwytać w ręce!


Oj, jak pięknie grzyby zbierać,

miłość nieść,

ziemniaki piec w ognisku…

A koń cygański już czeka na murawie,

kiedy wóz będzie gotów do drogi…


Oj, jak pięknie nocami bez snu

słuchać, jak żaby ślicznie przygrywają!

Na niebie Kura z Kurczętami

i Cygański Wóz

całą przyszłość Cyganom wróżą,

a srebrny księżycuszek,

ojciec indyjskich pradziadów,

światło nam niesie,

w namiocie przygląda się dzieciom,

Cygance służy swym światłem,

żeby dziecko jej przewinąć było łatwiej.


Oj, jak pięknie spoglądać w niebo,

niebieskości jego różne w sercu ciułać!

Oj, jak pięknie

czarne oczy, smagłą twarz całować!


Oj, jak pięknie szumi nam las –

to on mi śpiewa piosenki.

Oj, jak pięknie odpływają rzeki,

to one mi serce cieszą.


Jak pięknie wpatrzeć się w toń rzeki

i powiedzieć jej wszystko.

Bo nikt mnie nie zrozumie,

tylko lasy i wody.


To, co tu opowiadam,

wszystko, wszystko już dawno minęło

i wszystko, wszystko ze sobą wzięło –

i moje lata młode.



Wykluczony ptak ( pamięci Papuszy )


Pokaż dłoń kochana paniusiu – nie bój się


cyganka prawdę ci powie...


powiem kto cię kocha


czy brunet, o którym myślisz będzie twój...


nie szczęści się tobie paniusiu... oj nie szczęści...


masz kołtuna...daj kosmyk włosów


Cyganka go zdejmę


tylko połóż na dłoni pieniążek


nie ten


połóż pięć złotych


za wróżbę trzeba zapłacić


inaczej karta skłamie



a bodajże...


by cie... piekło pochłonęło

twu, twu, twu



spluwała trzy razy przez lewe ramię


mamrocząc coś pod nosem odchodziła


w stronę majaczących w oddali zabudowań


skradając się jak lis ku warzywnikom i sadom


by złapać kurę



Cyganka ze sprytem łowcy


o bystrości umysłu niczym woda


o duszy jak „spódnica ze wszystkich kwiatów świata


o sercu tak wielkim, jak Brama Floriańska


w którym ukryła zapach i muzykę lasów, leśne gęstwiny


drogi polne, a nad nimi ametystowe noce gwiaździste


szmer ruczajów


pieśni cygańskie - rzewne romanse


kolorowe wozy



ze skraju społeczności romskiej


wystająca poza ramy obyczaju


była inna i


biedna jak pozostali


tylko w jej głowie coś się kłębiło


nie rozumiała swoich tęsknot i pragnień


to chyba przez te znaczki z piekła rodem


co tak pilnie i w ukryciu stawiała


na każdym skrawku byle jakiego papieru



twu... spluwali pobratymcy


nie przystoi Cygance by pisała i czytała


te czarcie znaczki sprowadziły na nią zły los


to już nie Cyganka - a czarci pomiot


(powiadali starzy)



zatrzymała się na rozdrożu między


dwoma światami


za dużo rozumiała jak na Cygankę


za mało, jak na Polkę


wykluczona z obu światów


w duszy jej szumiał las i


szemrał po kamieniach strumyk


śpiewała wolność



w cygańskim niebie


Bóg podarował Papuszy las i


kryształowy strumień


tam pisze Bogu


romskie wiersze


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kącik satyryczny

                                                         „Końskie wojaże” Ruszył koń na wojaże, bo się znudził stajnią, Chciał zwiedzić świ...